Posty

Nagość

Obraz
Nie trzeba zdejmować ubrań, aby stać przed kimś zupełnie nago.       Nikogo nie dziwi widok nagich ludzi, ale dziwią nas za to czyjeś emocje, tak szczere jak głośny, wręcz zarażający śmiech, albo łzy, gorzkie, wielkie łzy. To co na siebie zakładamy to nie tylko spodnie, czy okrycia wierzchnie, ale przede wszystkim maski. Przebieramy w nich tak samo jak w obładowanych wieszakach. Zadajemy sobie pytanie jaki będziemy mieć dziś humor, czasem niezależnie od tego jaki jest on w rzeczywistości. Rozgrywające się wewnętrznie tragedie ubieramy w nieśmiały, a dla niektórych i zalotny uśmiech, smutne oczy oprawiamy w tusz do rzęs, a zmęczone ciało w wyprasowane na kant spodnie. Zakrywamy więc siebie, a nie ubieramy. A czasem i pomimo tych wszystkich warstw czujemy się nago i niezręcznie, kiedy zaczynamy się uzewnętrzniać - to właśnie wtedy najbardziej szokujemy. Zakrywamy nie tylko te negatywne emocje, ale i nie raz te pozytywne, w obawie przed zazdrością, przed ich utratą, przed złym

Okno

Obraz
Przedostatnie piętro, wielkie okno tuż nad moim biurkiem, żadnych firan, roleta zwinięta do góry. Po drugiej stronie znajduje się kolejny blok, większość okien tak jak u mnie jest pozbawiona czegokolwiek, co uniemożliwiłoby mi zajrzenie do ich mieszkań.  Wieczorami widzę kiedy kładą się spać, kiedy ich pokoje ogarnia ciemność, oraz to jak przyrządzają swoje śniadanie i piją poranną kawę. Wstając przed szóstą zawsze łączyłam się z moimi sąsiadami w bólu, którzy tak jak ja musieli zwlec się z łóżka. Wieczór jest moją ulubioną porą dnia, patrząc wtedy na te wszystkie okna myślę kim oni są, Ci ludzie, których mam na wyciągnięcie ręki, a których nigdy nie spotkałam osobiście. I w takich momentach zastanawiam się jaką historię to ja im pokazałam przez te wszystkie dni i noce, które już minęły. Co myślą, siedząc na parapecie i zaglądając do mojej sypialni. Rano kiedy maluję się przy biurko, później kiedy jak zwykle nie mam się w co ubrać i stoję przed moją wielką szafą. Albo nocą,

Zapraszam W...

Obraz
Większość z nas marzy o wielkim świecie, dla Polaków ten wielki świat to  właśnie stolica - Warszawa. Widzimy spełnione marzenia, wielkie możliwości, (nie)zapomniane imprezy i wystawne knajpy, fantastycznych ludzi, mamonę i życie na poziomie, ale nie byle jakim, w końcu nie można mieszkać w „lepszym” miejscu w tym kraju, no nie? Ale czy stolica chce nas tak samo, jak my jej?  Jaka jest, kiedy to nie są zwykłe odwiedziny? Powiedziałabym, że Warszawa jest jak kobieta, niestety, ale jak przyjeżdżasz na chwilę, żeby zobaczyć tylko to co najciekawsze, to wydaje się być idealna. Ale dopiero jak chcesz być z nią dłużej, to zauważasz, że jest dość ciężka nie tyle co do zniesienia, ale zrozumienia. Tego jak musisz się do niej dostosować, jak ona Cię wychowuje i uczy życia. Daje i WYMAGA. Mamo? Czy to Ty? Mieszkam tu już pół roku i na dzień dobry przywitała mnie słowami „zapraszam wypierdalać”. Tak było, bo juz podczas podpisywania umowy i wrzucania całego dorobku mojego życia

ahoj

Obraz
Drugi post po powrocie, a ja już mam problem z tematem. A tak sobie mówiłam "ooo, super, zmotywowałam się do wrócenia tutaj po ponad roku! To napiszę kilka postów na zapas, zanim mnie znowu złapie pustka w głowie". Także ten. Co tu dużo mówić, od groma się dzieje i ciężko mi ująć jakikolwiek temat w jednym poście, żeby to podać na talerzyku, co by się czytelnik nie przejadł, nie rozczarował, czy broń Boże nie zemdlił. Ujmę to tak, ja się już przedstawiłam, no tak po części, także co nie co już wiesz, ale chciałabym coś jeszcze dodać.  Od początku tego miejsca zarzekałam się, że nie chcę się tu prywatnie uzewnętrzniać, oczywiście wiadomo, każda publikacja nawiązywała do mojego życia, w końcu skądś te przemyślenia się wziąć musiały, jednak mimo to, miałam jasną zasadę "żadna Kaśka, czy Baśka nie będzie mogła rozszyfrować co tak naprawdę się u mnie dzieje". No i co, zmieniłam zdanie! Ale spoko, nie martw się, już wyjaśniam. Jesteśmy tu Ty i ja, tylko my, ja po jednej

Jeszcze raz?

Obraz
Kiedy wymyśliłam nazwę bloga "Plan Zet", nie sądziłam, że będzie, aż tak adekwatna do mojego życia. Co ja tam wiedziałam w 2015 roku, ileż to ja mogłam mieć planów te trzy lata temu, no cóż, dzisiaj wiem, że nie wiele. Dziś mam ich już trochę więcej, ale boję się ile ich jest jeszcze przede mną. To co się zmieniło? Skończyłam liceum ze świadectwem z tym słynnym czerwonym paskiem, szczerze? Nikt o niego nie pytał, nie pomógł mi dostać się na "wymarzone studia", a i w oczach dziadków i wujków tylko przez chwilę było widać dumę, póki nie podano rosołu do stołu. Maturę zdałam, ba, tak mi się spodobało, że rok później znowu ją pisałam. Czy miałam złe wyniki? No nie, a czy były adekwatne? No nie bardzo. W między czasie wzięłam urlop od nauki, co prawda taki spontaniczny, trochę niepoprawny, bo choć na studia nie poszłam, to zaczęłam pracować. Nie miałam jednej pracy, w sumie to nie miałam nawet jednej posady, zmieniało się to. Jedno częściej, drugie rzadziej. Odpalił

Od początku

Obraz
A więc... / zdania nie rozpoczyna się od "a więc", czyli tak, minęło ponad 5 miesięcy odkąd nie chodzę na lekcje polskiego, a nauczyciel wciąż mnie nawiedza, nawet w mojej głowie, w moim domu, na mojej stronie/. Gap year. Jak to tak na prawdę wygląda, co to tak na prawdę jest? Nie ma jednej sprecyzowanej odpowiedzi, bo każdy spędza tę przerwę inaczej. Pomijam Gapy, które są po prostu zaplanowane w szczegółowy sposób, kiedy ktoś decyduje się na program "Au Pair" (niania za granicą dla tych nie w temacie), bądź innych związanych z pracą i jednocześnie podróżowaniem (choćby "Work&Travel USA"). Nie będę też się rozwodzić nad takimi przerwami, które w sumie na przerwę nie wyglądają, przykład; kiedy ktoś nie dostał się na wymarzony kierunek, więc idzie na inny, możliwe, że coś tam się przygotowuje by podejść raz jeszcze do egzaminów, ale suma sumarum jest czynnym /mniej lub bardziej/ studentem.  Także co mi zostało? Przerwa z zaskoczenia, bądź taka

Rzuciłam życie

Obraz
  >youtube< Nigdy się nie zastanawiałam, jak to może być, kiedy wypadnie się z systemu ogólnie przyjętych norm i wzorców. Jak zareagują rodzina i znajomi, kiedy jednocześnie poniosę porażkę, ale i dostane szansę na dokonanie możliwie największych zmian w moim dotychczasowym życiu. Nigdy. Aż do dziś.  Od października rozpoczynam swój nieplanowany "gap year" , zmierzę się z całym system, który w tym roku podziękował mi za współpracę i skazał tym samym na słowa uznania i te... niekoniecznie miłe. Rozpocznę walkę z samą sobą, raz jeszcze, o swoją przyszłość, ale przede wszystkim o teraźniejszość, która postawiła mnie w całkowicie nowej sytuacji. Ciężko mi się z nią polubić, ale nie mam wyboru, mam za to 221 dni do ponownego przystąpienia do egzaminu dojrzałości, około 285 dni do kolejno egzaminu wstępnego i dokładnie 371 dni do znalezienia się w miejscu, o którym zapewne marzę /przynajmniej tak mi się wydaję na dzień dzisiejszy, dzień zerowy/ .  Jest to czas, który d