Hyperlapse
soundtrack - z pamiętnika maturzysty W tym roku matura, a to słowo wyraża więcej, niż tysiąc słów. Nie obce są nieprzespane noce, ściskanie żołądka, brak czasu, obserwowanie niepowtarzalnej faktury sufitu, jak i głębi tuszu w długopisie. Ogółem rzecz ujmując, to ciężki czas. No i co, no i nic. Siedzę przy stole i wpatruję się w bąbelki gazu, które unoszą plastry pomarańczy w naczyniu na kształt wazonu, smartfon w dłoń, a nóż będę fotografem to się pobawię aparatem. Cudeńko idealne, zrobię zdjęcie, pobawię się ISO, choć wciąż nie wiem jak go ustawić, ale chwila moment, filmik nagram! Slow motion, albo boomerang, o nieee, hyperlapse, mimo iż to martwa natura. No i mam temat, bo taki mam etap w życiu. Stoję na środku ulicy, auta suną, ludzie spieszą się do pracy, dzieciaki do szkoły, nastolatki na zakupy. Słońce wschodzi, a zaraz zachodzi. Ludzie w kolejce już tupią nogą, z pełnymi siatami biegną do auta, szybko, szybko, bo zaraz wpadną wnuki na obiad. Tam dalej widać...