Hyperlapse
soundtrack - z pamiętnika maturzysty
W tym roku matura, a to słowo wyraża więcej, niż tysiąc słów. Nie obce są nieprzespane noce, ściskanie żołądka, brak czasu, obserwowanie niepowtarzalnej faktury sufitu, jak i głębi tuszu w długopisie. Ogółem rzecz ujmując, to ciężki czas. No i co, no i nic. Siedzę przy stole i wpatruję się w bąbelki gazu, które unoszą plastry pomarańczy w naczyniu na kształt wazonu, smartfon w dłoń, a nóż będę fotografem to się pobawię aparatem. Cudeńko idealne, zrobię zdjęcie, pobawię się ISO, choć wciąż nie wiem jak go ustawić, ale chwila moment, filmik nagram! Slow motion, albo boomerang, o nieee, hyperlapse, mimo iż to martwa natura.
No i mam temat, bo taki mam etap w życiu. Stoję na środku ulicy, auta suną, ludzie spieszą się do pracy, dzieciaki do szkoły, nastolatki na zakupy. Słońce wschodzi, a zaraz zachodzi. Ludzie w kolejce już tupią nogą, z pełnymi siatami biegną do auta, szybko, szybko, bo zaraz wpadną wnuki na obiad. Tam dalej widać jedną, znowu zaspała, z torbą dwa metry za nią, leci na autobus. Odjechał, a ona została. Nawet popiół z fajki spada pośpiesznie, podczas szybkiej przerwy na papieroska. Korek, zniecierpliwieni już trąbią bo sam czas też się spieszy. Na szybko, na biurku, na wczoraj zadanie. Szybko się ściemnia, szybko się pije, szybko odlatuje. Szybkie rozmowy, szybkie przepychanki. Szybkie uczucia, szybkie rozstania. Jedni się żenią, inni już dzieci rodzą, inni umierają - też szybko, bo nie ma już czasu. I te dni tak lecą, szybko, szybciej, najszybciej i jeszcze bardziej, były zimowe czapki, a już letnie klapki. Młode chłopaczki, a potem dorośli faceci, chociaż jedno się nie zmienia, że to chociaż duże, to jednak dzieci. A ja wciąż tam stoję. Jedni tracą głowę, inni pamięć, jednym serce pęka, a innym wylewa. Szybko, i szybciej. Poznajesz ludzi, szybkie przyjaźnie i szybkie kłótnie, jak szybko przyszli, tak szybko poszli. Szybkie wakacje, szybkie koncerty. Idziesz tu, lecisz tam, śpieszysz się wydać ostatni hajs. Środek nocy, szybkie spanie, jeszcze wstaniesz nastawić pranie. I choć stoję ledwo pięć minut, a czas leci szybciej, niż szybko, to mi minęła cała wieczność.
No i sobie tak myślę, że gdzie się tak śpieszę? Co ma być, to i tak będzie.
W tym roku matura, a to słowo wyraża więcej, niż tysiąc słów. Nie obce są nieprzespane noce, ściskanie żołądka, brak czasu, obserwowanie niepowtarzalnej faktury sufitu, jak i głębi tuszu w długopisie. Ogółem rzecz ujmując, to ciężki czas. No i co, no i nic. Siedzę przy stole i wpatruję się w bąbelki gazu, które unoszą plastry pomarańczy w naczyniu na kształt wazonu, smartfon w dłoń, a nóż będę fotografem to się pobawię aparatem. Cudeńko idealne, zrobię zdjęcie, pobawię się ISO, choć wciąż nie wiem jak go ustawić, ale chwila moment, filmik nagram! Slow motion, albo boomerang, o nieee, hyperlapse, mimo iż to martwa natura.
No i mam temat, bo taki mam etap w życiu. Stoję na środku ulicy, auta suną, ludzie spieszą się do pracy, dzieciaki do szkoły, nastolatki na zakupy. Słońce wschodzi, a zaraz zachodzi. Ludzie w kolejce już tupią nogą, z pełnymi siatami biegną do auta, szybko, szybko, bo zaraz wpadną wnuki na obiad. Tam dalej widać jedną, znowu zaspała, z torbą dwa metry za nią, leci na autobus. Odjechał, a ona została. Nawet popiół z fajki spada pośpiesznie, podczas szybkiej przerwy na papieroska. Korek, zniecierpliwieni już trąbią bo sam czas też się spieszy. Na szybko, na biurku, na wczoraj zadanie. Szybko się ściemnia, szybko się pije, szybko odlatuje. Szybkie rozmowy, szybkie przepychanki. Szybkie uczucia, szybkie rozstania. Jedni się żenią, inni już dzieci rodzą, inni umierają - też szybko, bo nie ma już czasu. I te dni tak lecą, szybko, szybciej, najszybciej i jeszcze bardziej, były zimowe czapki, a już letnie klapki. Młode chłopaczki, a potem dorośli faceci, chociaż jedno się nie zmienia, że to chociaż duże, to jednak dzieci. A ja wciąż tam stoję. Jedni tracą głowę, inni pamięć, jednym serce pęka, a innym wylewa. Szybko, i szybciej. Poznajesz ludzi, szybkie przyjaźnie i szybkie kłótnie, jak szybko przyszli, tak szybko poszli. Szybkie wakacje, szybkie koncerty. Idziesz tu, lecisz tam, śpieszysz się wydać ostatni hajs. Środek nocy, szybkie spanie, jeszcze wstaniesz nastawić pranie. I choć stoję ledwo pięć minut, a czas leci szybciej, niż szybko, to mi minęła cała wieczność.
No i sobie tak myślę, że gdzie się tak śpieszę? Co ma być, to i tak będzie.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń